Tytułowe słowa padły przy okazji nagrywania materiału do dziennikarskiej prowokacji, który ukazał się w telewizji publicznej. Dziennikarz udowodnił, że można swobodnie latać BSP nad zakładami zbrojeniowymi w Bydgoszczy i rafinerią w Płocku, a długość lotu ogranicza tylko pojemność baterii drona. Nieograniczona jest jednak głupota podobnych demonstracji w realiach wojny hybrydowej. Jak rozumiem, celem materiału było udowodnienie, że zarówno zakłady zbrojeniowe, jak i infrastruktura paliwowa są słabo chronione, a ich procedury antydronowe w praktyce nie zadziałały. Nawet jeśli celem był szczytny, to efekt końcowy jest dokładnie taki sam, jakiego życzyłby sobie każdy przeciwnik Polski: wskazanie słabości w dziedzinie ochrony infrastruktury w ogólnodostępnym nagraniu. W czasie pokoju byłoby to po prostu nierozsądne. W czasie wojny hybrydowej, gdy drony stały się jednym z głównych narzędzi rozpoznania i ataku, to zachowanie balansujące na granicy sabotażu. W realiach wojny hybrydowej nie strzela się pociskami – bronią jest informacja, obraz, dane. A każde ujawnienie luki, każde potwierdzenie, że system nie zareagował, to komunikat wysłany wprost do adwersarza, który przecież szuka słabych punktów i świetnie tę wiedzę wykorzystuje.
Co kilka tygodni na stronach ABW czytam o zatrzymaniu kolejnej osoby, która dokumentowała system ochrony obiektów IK, dokonywała rozpoznania zakładów produkcyjnych strategicznych dla wojska lub gospodarki. Te i inne obiekty stają się potem celem podpaleń czy innych form sabotażu. Tak wyglądają realia wojny hybrydowej. Dlatego materiał, w którym dziennikarz pokazuje lot drona nad rafinerią w Płocku i nad zakładami zbrojeniowymi w Bydgoszczy nie jest przejawem odwagi czy dociekliwości. To klasyczny przykład skrajnej nieodpowiedzialności. Rafineria w Płocku to nie jest zwykły zakład przemysłowy. To jedno z najważniejszych ogniw bezpieczeństwa energetycznego kraju. Jego sparaliżowanie, choćby częściowe, mogłoby wstrząsnąć całym systemem dostaw paliw.
Nie chodzi tu o cenzurę, chodzi o rozsądek. Bo rozsądek podpowiada, że nie pokazuje się w telewizji, jak bezkarnie przelecieć nad rafinerią. To nie jest informacja dla obywateli – to prezent dla przeciwnika. A w dzisiejszym świecie przeciwnik nie musi szukać daleko. Wystarczy, że włączy polską telewizję. W materialne nie wspomniano, że mamy niezwykle zaawansowane, w skali UE, przepisy prawne pozwalające na neutralizacje dronów, które zagrażają bezpieczeństwu ludzi i mienia. Nie pokazano, że w ciągu ostatnich lat wykonano ogromną pracę na rzecz zbudowania podstaw reagowania na tego typu incydenty. Szkoda, ale zdaję sobie sprawę z faktu, że to nie pasuje do tezy lansowanej w programie. Tak samo, jak nie padła informacja, że budowa systemu detekcji i neutralizacji BSP to proces, który wymaga rozwagi, analizy i nie robi się tego w tydzień.
Tak, w obiektach pokazanych w tym materiale należy przeprowadzić solidny audyt bezpieczeństwa, sprawdzić aktualność planów bezpieczeństwa fizycznego i procedur antydronowych i wyjaśnić, co nie zadziałało. Warto umieścić w planie wydatków sensowny system antydronowy, lepiej przeszkolić SUFO, wprowadzić więcej patroli wokół obiektów. Dziennikarska prowokacja ujawniła poważną lukę w systemie ochrony. I co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Taka sytuacja nigdy nie powinna mieć miejsca. I mam nadzieję, że gdy piszę ten tekst, dyrektorzy ds. bezpieczeństwa i szefowie ochrony tych obiektów nie tylko ponoszą konsekwencje, bo nie chodzi o to, by znaleźć kozła ofiarnego, ale przede wszystkim intensywnie pracują nad rozwiązaniami antydronowami.
Kilka lat temu moi koledzy – dr Michał Piekarski, dr Jędrzej Łukasiewicz i Maciej Kluczyński dostrzegli niebezpieczeństwo jakie stwarzają BSP dla polskiej infrastruktury krytycznej. Czy zorganizowali prowokację dziennikarską? Czy pokazali luki w ochronie w konkretnych obiektach? Czy zrobili niepotrzebny szum bez dawania konkretnych rozwiązań? Nie. Napisali świetny raport na temat zagrożeń jakie BSP stwarzają dla IK, dokonali przeglądu metod detekcji i neutralizacji. Przygotowali doskonały materiał dla tych wszystkich operatorów IK, którzy stoją przed problemem i nie wiedzą od której strony się za niego zabrać. Co ważne, dokument był szeroko analizowany na poziomie najwyższych instytucji państwowych, bo zawierał szereg rekomendacji i wskazywał kierunek zmian. Raport powstał na chwilę przed rosyjską inwazją na Ukrainę, ale już w realiach wojny hybrydowej i choć co oczywiste nie zawiera najnowszych przepisów prawa lotniczego, to wciąż pozostaje dobrym źródłem informacji. O niebo – nomen omen – cenniejszym niż dziennikarska prowokacja, która w obecnych warunkach ociera się o skrajną głupotę. Eksperci po cichu, skutecznie i z głową pokazali, gdzie kryje się niebezpieczeństwo i jak mu zaradzić.
Na portalu Projekt IK przede wszystkim edukujemy, pokazujemy dobre praktyki i wystrzegamy się działań, które mogłyby w jakikolwiek sposób zostać wykorzystane przez adwersarza, który szuka luk w systemie ochrony IK. W realiach wojny hybrydowej ogromna odpowiedzialność spoczywa na tych, którzy mają dostęp do pasma z najlepszą oglądalnością. Może czas im to uświadomić.