Kino i platformy streamingowe od lat eksploatują temat globalnej katastrofy, którą powoduje – wirus/inwazja zombie – odpowiednie skreślić, która zmusi garstkę ocalałych do życia bez prądu/Internetu/masowej produkcji – odpowiednie skreślić. Często takim wizjom towarzyszą ujęcia z opuszczonych miast. Na ulicach walają się wszechobecne śmieci, dogasają ogniska, budynki noszą ślady rabunku. Wizja iście apokaliptyczna. Jakkolwiek, powyższy opis mógłby także posłużyć za odpowiedź do pytania z tytułu artykułu. I nie jest to moja wyobraźnia, tylko bardzo dobrze udokumentowane zdarzenie. Zacznijmy jednak od początku…
W nocy z 13 na 14 lipca 1977 roku Nowy Jork pogrążył się w całkowitych ciemnościach z powodu awarii systemu energetycznego. Przyczyną blackoutu była seria uderzeń piorunów w kluczowe elementy sieci przesyłowej, co doprowadziło do stopniowego przeciążenia systemu i ostatecznego wyłączenia całego miasta z sieci energetycznej. Około godziny 21:27 pierwsze wyładowania atmosferyczne uszkodziły linię przesyłową w hrabstwie Westchester, co spowodowało automatyczne przeniesienie obciążenia na inne części sieci. Kolejne uderzenie o 21:29 doprowadziło do dalszych zakłóceń, a trzecie – o 21:34 – unieruchomiło kluczowe stacje przesyłowe, wywołując efekt domina. W ciągu kilku minut całe miasto zostało pozbawione prądu. To nie był pierwszy znaczący blackout w historii tego miasta. Jednakże, w odróżnieniu od wcześniejszego blackoutu z 1965 roku, który przebiegł stosunkowo spokojnie, ten incydent stał się katalizatorem masowych zamieszek, plądrowań i aktów przemocy, pogłębiając istniejące napięcia społeczne oraz kryzys gospodarczy, z jakim zmagało się miasto.
Nowy Jork w latach 70. liczył 12 milionów mieszkańców. Metropolia przeżywała głęboki kryzys gospodarczy, związany z deindustrializacją, rosnącym bezrobociem i wysokim poziomem przestępczości – zarówno tej pospolitej, jak i bardziej wyrafinowanej. W latach 70’ po mieście grasował David Richard Berkowitz, znany jako Syn Sama, seryjny morderca, co dodatkowo podsycało atmosferę strachu i niepewności. Deficyt budżetowy miasta, sięgający miliardów dolarów, doprowadził do cięć w administracji publicznej, w tym ograniczenia liczby funkcjonariuszy policji i straży pożarnej. Pamiętny blackout nastąpił w momencie, gdy miasto nie miało sił i środków by poradzić sobie z sytuacją kryzysową.
Przez całą noc Nowy Jork pozostawał w ciemności. Przestały działać lodówki i klimatyzatory, nie przyjeżdżały karetki pogotowia, miasto pogrążało się w chaosie. Transport publiczny został sparaliżowany, metro przestało działać, a tysiące ludzi utknęło w pociągach i windach. Mieszkańcy, którzy znaleźli się poza domem, musieli wracać pieszo przez pogrążone w chaosie ulice. Atmosfera przerażenia i niepewności była wszechobecna. Nie to jednak było najgorsze.
W ciągu nocy splądrowano ponad 1600 sklepów, zniszczono setki budynków, a na ulicach wybuchło ponad tysiąc pożarów. Wiele z nich podłożono celowo, co potwierdzają liczne relacje świadków i raporty straży pożarnej. Policja, której siły były ograniczone z powodu cięć budżetowych, o których wspominałam wyżej, nie była w stanie powstrzymać zamieszek. W wielu miejscach funkcjonariusze unikali konfrontacji, pozwalając tłumom na swobodne grabieże. Ludzie wynosili towary z domów towarowych i sklepów elektronicznych, zabierając wszystko – od ubrań po sprzęt RTV i AGD. W niektórych przypadkach właściciele sklepów próbowali bronić swojego dobytku, co prowadziło do aktów przemocy. W Harlemie i Brooklynie doszło do starć pomiędzy mieszkańcami a policją. Zdarzały się również przypadki samosądów i brutalnych pobić. Aresztowano ponad 3 tysiące osób.
Pod względem społecznym blackout uwidocznił rosnące nierówności i poczucie alienacji wśród najbiedniejszych mieszkańców miasta. Wielu młodych ludzi, którzy plądrowali sklepy, tłumaczyło swoje działania nie tyle chęcią rabunku, co desperacją wynikającą z braku perspektyw. Wydarzenia te miały także długofalowe skutki w postaci wzrostu napięć rasowych oraz dalszej destabilizacji lokalnych społeczności. W sensie ekonomicznym skutki blackoutu były dwojakie. Z jednej strony doprowadził on do ogromnych strat finansowych. Z drugiej strony incydent ten skłonił władze miasta oraz firmę Con Edison do modernizacji systemu energetycznego i wdrożenia skuteczniejszych mechanizmów zabezpieczeń przed podobnymi awariami w przyszłości.
Prąd zaczęto stopniowo przywracać dopiero rankiem 14 lipca, a pełne zasilanie przywrócono w całym mieście około godziny 10:39. Jednak skutki wydarzenia odczuwalne były przez wiele miesięcy. Straty materialne oszacowano na ponad 300 milionów dolarów (dzisiaj to by było około dwóch miliardów dolarów). Wiele małych biznesów nie było w stanie się podnieść po rabunkach, co jeszcze bardziej pogłębiło kryzys gospodarczy miasta. Wzrosło również poczucie zagrożenia i nieufności wobec władz, które nie zdołały zapobiec eskalacji przemocy. Zdjęcia z tamtej nocy pokazują pobojowisko, chaos i zniszczenie. Może je pomylić ze zdjęciami z miast, które padły ofiarą działań zbrojnych. A wystarczyło tylko pozbawiać miasta prądu na kilkanaście godzin…